Poród – temat tabu
U mnie w domu nie rozmawiało się o porodach. Bo co w tym ciekawego? Trzeba się namęczyć, a jak się już namęczysz, to cię potem potną albo nie i tyle. Nic miłego. A ciąża? Noszenie tego okropnego balastu i spuchnięte nogi? Nawet byłam zadowolona, że żadnych takich rozmów nie było. I tak miałam po dziurki w nosi koleżanek, które przerażały mnie jeszcze bardziej, mówiąc, że to jest jak przeciąganie rozłożonej parasolki przez dziurkę od klucza. No to przecież tego nie da się przeżyć. I tak, ze strachu przed bólem, kwestia rodzenia dzieci schodziła wciąż na dalszy i dalszy plan...
Poród - spirala strachu
Niewiedza podsycana szokującymi historyjkami (oczywiście – z realiów naszych szpitali) sprawia, że boimy się coraz bardziej i bardziej. Na forach internetowych możemy poczytać wpisy przerażonych kobiet. Tak na gazecie.pl pod artykułem o cesarskim cięciu pisze jedna z nich: „Jestem świeżo po 30-tce i myśl o zajściu w ciążę i naturalnym porodzie jest jakby moim środkiem antykoncepcyjnym! Nie wyobrażam sobie rodzić bez znieczulenia, mam tak ogromny lęk o cały ten ból i dziecko!”. Ten wpis nie zachęca do rodzenia. On powoduje, że boimy się jeszcze bardziej. I tak się właśnie nakręca spirala strachu wokół porodu. A przecież może być inaczej. Łatwiej. Bardziej pewnie.
Poród - do tego można się przygotować!
Ela była moją koleżanką z pracy, kiedyś, zupełnie spontanicznie opowiedziała o swoim porodzie. „To był najpiękniejszy dzień w moim życiu – mówiła – kiedy zobaczyłam mojego synka, nie czułam już żadnego bólu ani zmęczenia, odeszło, jak ręką odjął”. O to, czy się nie boi, wkrótce potem zapytałam Karolinę – ona była w piątym miesiącu ciąży. „Nie, nie boję się, chociaż się bałam. Ale w szkole rodzenia dowiedziałam się, że ciało kobiety można do tego przygotować”. Pamiętam, co wtedy sobie w duchu pomyślałam. Wariatki.
Wiedza i świadomość zmieniają perspektywę
A jednak nie do końca wszystko jest takie zwariowane. Na stronie kobiecość.pl w tekście „To ja rodzę! Naturalnie, lotosowo, z radością!” możemy znaleźć relacje kobiet, które zdecydowały się na poród naturalny, które przez całe dziewięć miesięcy miały wsparcie i opiekę położnej. Co je różniło od kobiet przerażonych perspektywą rodzenia? One czas ciąży wykorzystały na psychiczne i fizyczne przygotowanie się do porodu. Miały wiedzę i wsparcie drugiej, doświadczonej kobiety. I jej życzliwość. Nie trafiły w ręce lekarza, który zajmował się tylko dzieckiem w brzuchu. Zostały przekonane, że to kobieta rodzi, a nie lekarz. Że dadzą radę. Urodziły w innej pozycji – na stojąco. U siebie w domu, bez lęku, z pewnością, że sobie poradzą, że to one panują nad procesem, który zachodzi w ich ciałach. Nie było zimnego szpitala, nie było bezsilnej istoty, która nie wie, że ona sama ma moc rodzenia. Żadnych nacięć, żadnych zastrzyków z oksytocyny, żadnego stresu na sali porodowej wśród umęczonych rodzących.
Brak wiedzy o porodzie – brak edukacji seksualnej
W tekście z Wysokich Obcasów „Cesarskie cięcie: Warto dać się pokroić?” ginekolog, doktor Grzegorz Południewski podkreśla fakt, że dorośli ludzie powinni mieć wiedzę na temat seksualności i że poród jest tak mało poznany, bo jak seks, należy do sfery seksualności, i jak seks, jest tematem tabu. O braku edukacji mówi: „to jest ogromny błąd, bo emocjonalnie nie jesteśmy przygotowani do rodzenia. Naprawdę przychodzą do mnie pacjentki, które nie chcą rodzić, bo tego nie akceptują.”
Przez ostanie lata media zasypują nas głównie nowinkami o tym, jaki poród jest straszny. Ale zdarzają się też filmy czy artykuły o sile kobiet. Ostatnio trafiłam na informację o młodej kobiecie, która nie wiedziała, że jest w ciąży. Poszła się kąpać, jej mąż był w pracy na nocną zmianę. W wannie poczuła skurcze porodowe. Ponieważ rodziła już dziecko, wiedziała, co się zaczyna. Nie mogła z wanny wyjść, zadzwonić po pomoc. Urodziła sama, w wannie, wodzie, w dwie godziny. Ani lekarz, ani szpital nie był jej potrzebny.
Dobry poród. Druga kobieta – nie: lekarz
Na fali rozmów o porodach usłyszałam historię rodzenia babci koleżanki. Owa babcia – jakieś piedziesiąt lat temu młoda i zdrowa kobieta – bóle porodowe poczuła przy hakaniu buraków. Spokojnie przyszła do domu, posłała po inną kobietę, naszykowano gorącą wodę i ręczniki i... „dziecko wyskoczyło, jak chleb z pieca”. Ona też rodziła na stojąco, trzymając się stołu. I nie było to w zamierzchłych czasach starożytności, tylko w rodzimym, swojskim PRL-u. Pozycja na stojąco łagodzi też ból porodu.
wSukience.pl | polityka prywatności kontakt |